W związku z zagrożeniem epidemicznym wiele placówek wprowadziło zakaz porodów rodzinnych i odwiedzin. Decyzja ta coraz częściej spotyka się z niezadowoleniem ze strony rodziców, jak również niektórych przedstawicieli służby medycznej. Wsparcie i obecność rodziców w szpitalu jest dla dziecka bezcenne, ale jeżeli choruje bezobjawowo, stanowi równocześnie potencjalne zagrożenia dla innych dzieci i personelu – apeluje do rodziców Dr Grażyna Wójcik – prezeska Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego (PTP). Jednocześnie uspokaja: zostawiając dziecko w szpitalu, rodzice pozostawiają je w dobrych rękach.
– Polska opieka zdrowia nie ma najlepszych opinii. Z jednej strony wynika to z utrwalonego wzorca zachowań społecznych – w dobrym tonie jest wrócić z placówki medycznej i ponarzekać. Z drugiej, trochę sobie na tę złą opinię zasłużyliśmy, po prostu system opieki zdrowotnej nie funkcjonuje najlepiej – stwierdza z rozbrajającą szczerością Grażyna Wójcik.
Negatywne emocje wzmagają się szczególnie w sytuacji kwarantanny i izolacji. Brak możliwości lub ograniczenie przebywania z chorym dzieckiem wystawia rodzica na ekstremalny stres.
– Rozumiemy ten stan, szanujemy postawy rodziców i chcielibyśmy pomóc – podkreśla Grażyna Wójcik. – Jednakże, aby zapewnić naszemu dziecku zdrowie i chronić życie wszystkich, również innych dzieci a także pośrednio pracowników medycznych, musimy uznać racje wyższe.
Prezeska Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego (PTP) dodaje, że zakaz pobytu rodzica z chorym dzieckiem, nie dotyczy wszystkich placówek. W Centrum Zdrowia Dziecka czy Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie wprowadzono ograniczenia, ale nie zakaz odwiedzin. Decyzję o tym, czy zamknąć placówkę dla odwiedzających podejmują dyrektorzy szpitali i zależy ona od wielu czynników, m.in. infrastruktury, organizacji pracy, ale także szeregu bieżących uwarunkowań epidemiologicznych.
– Cieszę się bardzo, że akcja medialna rodziców, będącą odpowiedzią na wprowadzone restrykcje i zakazy, spowodowała złagodzenie decyzji niektórych dyrektorów szpitali. Mamy nadzieje, ze odpowiednie wytyczne zostaną także opublikowane przez ministra zdrowia – dodaje.
– W obecnych uwarunkowaniach, nie powinniśmy koncentrować się na dyskusji czy dyrektorzy postąpili dobrze lub źle. Nie znamy wszystkich powodów, które przesądziły o zamknięciu placówki. Nawet, jeżeli wydaje nam się, że dyrektor podjął błędną decyzję, trzeba pamiętać, że zostało to zrobione z myślą o bezpieczeństwie pacjentów i pracowników.
Dzieci mają zmysł adaptacyjny
Grażyna Wójcik uspokaja mamy, że każde dziecko, niezależnie od wieku, ma swoje naturalne mechanizmy adaptacyjne do nowych i trudnych sytuacji.
– Kochamy nasze dzieci, jesteśmy dla nich najlepszymi rodzicami, ale nie jesteśmy w stanie przygotować je na wizytę w szpitalu. Dotyczy to zarówno planowanych zabiegów jak i nagłych wypadków – mówi Grażyna Wójcik.
Decyzja o hospitalizacji zapada nieraz bardzo szybko. W sytuacjach urazowych dziecko może zostać przekazane personelowi medycznemu błyskawicznie. Malcowi powinno się objaśnić, co się będzie działo i że czeka je zmiana otoczenia. Jeżeli wzywamy pogotowie, jedziemy w trybie pilnym na izbę przyjęć, rodzic powinien przekazać dziecku proste pozytywne komunikaty, ze pan czy pani doktor zajmie się jego brzuszkiem, że dostanie leki i zaraz będzie mniej bolało, że w oddziale będą nowe wspaniałe ciocie czyli pielęgniarki. Przygotowanie do nowej trudnej sytuacji należy dostosować do poziomu rozwoju psychofizycznego dziecka, czyli jego możliwości rozumienia otoczenia wynikającego z wieku i dojrzałości emocjonalno – społecznej. Należy zrobić to w sposób spokojny i ciepły. Bo dziecko czyta niepokój fizyczny i psychiczny opiekuna.
– Jeżeli jesteśmy spięci i zdenerwowani, to takie emocje udzielą się również naszemu dziecku. To jest niewątpliwe trudne dla każdej ze stron: dziecka i rodzica. Ale bardzo ważne i pomocne dla każdej z nas czyli pielęgniarki pediatrycznej, przejmującej odpowiedzialność za dziecko – podkreśla Grażyna Wójcik.
Pierwszą osobą, z którą dziecko ma kontakt po przyjęciu, jest lekarz pediatra, pielęgniarka lub pielęgniarz. Obdarzają oni małego pacjenta uśmiechem, okazują wewnętrzny spokój i dają podstawowe wsparcie i poczucie bezpieczeństwa (np. „to jest twoje nowe łóżeczko”, „Czy masz swoją ukochaną zabawkę?”, „Zawsze możesz mnie zawołać” itd.). Równie ważne jest okazywane ciepło, uśmiech i dotyk – najprostsze bodźce, które rozumie mały pacjent. Za ich pośrednictwem odbywa się pierwszy etap procesu adaptacyjnego.
– W pierwszym etapie pobytu w szpitalu, dziecko może manifestować swoje niezadowolenie. Pielęgniarki pediatryczne doskonale rozpoznają u dziecka takie dolegliwości jak ból, gorączka czy po prostu niepokój. Poznajemy je po zachowaniu dziecka, wyglądzie skóry, zmianach w apetycie, aktywności ruchowej czy tez podwyższonym napięciu mięśniowym. Mamy pełną akceptację dla zmienionych zachowań dziecka w chorobie i uzewnętrzniania przez nie swoich emocji np. poprzez płacz. Ze swoich doświadczeń pracy w pediatrycznych oddziałach chirurgicznych i urazowych, w których rodzice nie mogli przebywać z dzieckiem, mogę powiedzieć, że otoczone opieką i wsparciem pielęgniarek, ale także całego personelu oddziału, dziecko uspokaja się i dosyć szybko akceptuje nową sytuację – stwierdza Grażyna Wójcik.
„Zaufajcie nam”
Prezeska PTP wyznaje, że środowisko pielęgniarek, także znalazło się w trudnej sytuacji.
– Same jesteśmy matkami i wiele pielęgniarek musi godzić opiekę nad własnymi dziećmi w okresie epidemii i konieczność pozostawania w pełnej dyspozycyjności dla swoich szpitali – mówi Grażyna Wójcik. Podkreśla jednak, że w oddziałach pediatrycznych, pracują specjaliści, którzy bardzo świadomie wybrali swoja specjalizację. Praca z dzieckiem jest bowiem jedną z najtrudniejszych. Mały pacjent wymaga wielkiego zaangażowania, emocji i szczególnej odpowiedzialności.
– Nie twierdzę, że dla dziecka pobyt w szpitalu, zwłaszcza bez rodziców to doświadczenie dobre, ale jest to sytuacja, którą dziecko otoczone ciepłem i opieką ze strony personelu pielęgniarskiego i lekarskiego, będzie mogło przejść. Chciałabym zaapelować do rodziców, aby zawierzyli, że zostawiając dziecko w szpitalu pozostawiają je w dobrych rękach. Każdy rodzic przebywający dzisiaj z dzieckiem w szpitalu, zapewnia bezcenne wsparcie dla swojego dziecka, ale niestety jeżeli choruje bezobjawowo, stanowi równocześnie potencjalne zagrożenia dla innych dzieci i personelu. Czyli decyzyjnie sytuacja jest bardzo trudna.
Koronawirus: Grażyna Wójcik apeluje do rodziców
– Mam też gorącą prośbę do wszystkich rodziców, aby w najbliższych dniach, tygodniach zrezygnowali z podejmowania działań na rzecz kontynuacji planowego leczenia szpitalnego czy ambulatoryjnego dziecka – apeluje Grażyna Wójcik. – Oczywiście lekarze i rodzice powinni wiedzieć, których terapii nie możemy zawiesić np. onkologia, ostra chirurgia, ostre stany oddechowe czy też kontynuacja leczenia w chorobach przewlekłych. Natomiast nie zrozumiem i uważam za nieetyczne kontynuowanie w obecnych warunkach przez niektóre ośrodki – choćby chirurgii jednodniowej – planowych zabiegów chirurgicznych np. z zakresu chirurgii korekcyjnej czy chociażby operacyjnego leczenia małych przepuklin u dzieci. Apeluję także do rodziców aby ograniczyli wizyty w poradniach pediatrycznych z powodu drobnych doraźnych, drobnych dolegliwości swojego dziecka. Każda matka czy też oboje rodzice, powinni obserwować i rozwiązywać podstawowe problemy zdrowotne swoich dzieci: jak radzić sobie z katarem, wysypką alergiczną, niepokojem, czy brakiem apetytu dziecka. Korzystajcie także z mądrości starszego pokolenia, czyli swoich mam czy najbliższych wam kobiet w rodzinie. Pamiętajcie – wasze babcie, mamy wychowały was na wspaniałych młodych rodziców, bez dostępu do nowoczesnych przychodni, pakietów ubezpieczeniowych czy tez dostępu do informacji i wiedzy którą dzisiaj wszyscy posiadamy. Jako rodzice zaufajcie sobie, własnej intuicji i mądrości w opiece nad dzieckiem.